Wednesday, January 2, 2013

Przemyślenia, prezenty, podsumowania, postanowienia, porady



Tak dawno nie pisałam tu na blogu, że w zasadzie to jakoś mi dziwnie zaczynać.  Ale brakowało mi bloga i brakowało mi miejsca na moje wynurzenia po polsku.  Od razu lojalnie uprzedzam, że ten post będzie tylko marginalnie o kosmetykach, głównie będzie prywata i przemyślenia.  Od razu również mówię, że post będzie chaotyczny, długi i nudny jak flaki z olejem  Notka kosmetyczna powinna nastąpić zaraz po poście o bla bla bla ;)

No więc Święta minęły i choć w tym roku były one z dala od domu, to jak dla mnie były wyjątkowo magiczne.  W zasadzie świętowałam przez miesiąc z choinką, gotowaniem polskich potraw, kupowaniem prezentów (już od października :D), świąteczną muzyką w tle. 

To był bardzo... nudny i niesamowicie ciekawy zarazem rok.  Kosmetycznie to w zasadzie nic się w nim nie działo, choć oczywiście nie obyło się bez pewnych dodatków do istniejącej już kolekcji kosmetyków pod koniec roku (przykład poniżej). 


Ale prawda jest taka, że w tym roku zakupy kosmetyczne ustąpiły miejsca zakupom "stylowym", że tak to zgrabnie ujmę, czyli szeroko pojętemu pojęciu własnego stylu - ubrania, buty, biżuteria, apaszki, torebki itd.  Dobijam już powoli do trzydziestki i zauważyłam, że czas na zmiany.  Przeglądając sporo stron w internecie odnośnie stylu i szyku (ostatnio miałam chwilę i naszło mnie też parę refleksji), natrafiłam na masę pustych haseł oraz na jedno zdanie, które mi coś uzmysłowiło - że nasza garderoba nie tylko powinna odzwierciedlać kim jesteśmy, że powinniśmy się w niej czuć dobrze i dobrze wyglądać, że powinna być zadbana, niepoplamiona i wyprasowana kiedy trzeba, ale, a może głównie - powinniśmy się zastanowić jaką wiadamość swoim wyglądem wysyłamy innym.  Jak chcemy być przez innych postrzegani.  Chcemy być postrzegani głównie jako osoba atrakcyjna? Jako osoba modna? Zadbana? Poukładana, elegancka, kobieca, stylowa? Niedbająca o takie drobnostki jak moda? Wiedząca jak dobrać strój do okazji? Itd., itp.

Druga rzecz to taka, że zadecydowałam w tym roku marnować mniej czasu w necie, a więcej poświęcać na samorozwój, przez co mam na myśli głównie książki i naukę kolejnych języków obcych. Ja wiem, że wszyscy mają generalnie takie pomysły raz na jakiś czas i nie zawsze tak to wychodzi, jak się planuje, zresztą sama postanowiłam nie stawiać sobie poprzeczki zbyt wysoko, ale pozbywać się głupich nawyków. Zaczynam od czytania lekkiej literatury, potem zamierzam powrócić do czytania literatury pięknej  (Steinbeck, Vonnegut, Dickens, Marquez, Saramago, Hasek, Dostojewski, Tołstoj - wszyscy "oni" leżą na półkach i się kurzą jak ja szwędam się po stronach internetowych, często nie mających nic do zaoferowania poza ładnymi zdjęciami, na które zawzięcie klikam). Wywaliłam kilka blogów z ulubionych ponieważ, przy bliższym oglądnięciu, nie były one wcale ulubione, tylko przypięte tam "na później", ażeby kiedyś tam na nie zajrzeć, z bóg-wie-jakiego powodu. Postanowienie to nie obejmuje jednak blogów, które faktycznie lubię i na które zaglądam, bo przecież nie chodzi o to, by odmawiać sobie każdej odrobiny przyjemności z blogowania, tylko o bezsensowne tracenie czasu.


W ciągu ostatnich tygodni zainteresowałam się też, ponownie, tematem minimalizmu. Jedno jest pewne - minimalistką z prawdziwego zdarzenia to ja nie jestem, dorobiona do trendu filozofia mi nie pasuje (w kilku książkach przeczytałam, że minimalizm to antykonsumpcyjna rewolucja, to cywilne nieposłuszństwo itd., itp. Ok, każdy może uważać co chce, ale nie dopisujmy wielkich słów do prostych koncepcji, bo to spłyca koncept i sprawia, że temat wieje groteską), ale... jest w tym trochę racji. W tym szaleństwie jest metoda, moi Drodzy, w naszym pokoleniu coraz więcej szans na bezsensowne kupowanie - markowe ciuchy, 50-te torebki, 20-sta para butów, niepraktyczna wszak, ale taaaaka cudna. Mnie to grozi ciągle, każdego dnia i z każdego kąta, bo zauważyłam w tym roku, po podjęciu pracy, że kupuję najzwyczajniej w świecie - bo mogę. Bo mnie stać, bo ciuchy są tanie w Stanach, bo to tak fajnie stale mieć coś nowego. Kupiłam parę miesięcy temu sukienkę Maggy London. Cudo, po prostu cudo, marzenie mojej kobiecej duszy, a do tego oczywiście w outlecie, więc w cudownie sensownej cenie. Nie miałam jej ani razu na sobie, bo kiecka na wyjścia do sklepu nadaje się tak średnio, wyglądałabym jakbym właśnie wyszła z imprezy, teatru albo ważnego rodzinnego spotkania, a ja od jakiegoś czasu (od czasu liceum pewnie) nie lubię chodzić ubrana po ulicy jak ubrana na imprezę. Czy ja uwielbiam tę kieckę? Absolutnie; co gorsza, co jakiś czas wyjmuję ją z szafy, żeby sobie na nią popatrzeć.  Czy to był taki mądry zakup? No nie wiem, tym bardziej, że kilka tygodni później znalazłam inną, bardzo podobną sukienkę Maggy London w tym samym outlecie i oczywiście ją też pokochałam i wróciłam z nią do domu... Teraz mogę sobie je obie wyciągać i podziwiać.
Wniosek z tego jeden: jako osoba nielubiąca przesadnego marnotrastwa, zwłaszcza zasobów oraz osoba uważająca się za w miarę rozsądną, muszę poćwiczyć nad umiejętnością rozróżnienia co mi jest a) potrzebne, b) przydatne, c) użyteczne, (czyli będzie używane a nie tylko przywleczone triumfalnie do domu jako trybut mojej próżności), d) sensownej jakości, a nie kupione bo tanie - zazwyczaj dostajesz to, za co płacisz). W opanowywaniu manii posiadania "tochcenia" - to chcę, to chcę!- nie pomagają mi też blogi czy strony z opisami produktów i kuszącymi zdjęciami.

No i na koniec - moja metodologia. (Pomysł nie jest mój, wyczytałam go w jakimś ebooku na Amazonie, ale zdecydowanie zabrzmiał sensownie). Zmiany będę wprowadzać powoli i bez stresu, bez stawiania sobie poprzeczek niemożliwych do osiągnięcia. Może jedna zmiana na miesiąc, może na kilka tygodni.

To tyle ode mnie wynurzeń niekosmetycznych. Tym, co wytrwali - życzę miłego wieczoru i gratuluję, a jeśli zostałam sama na placu boju, to samej sobie życzę miłego wieczoru :D
 

12 comments:

  1. bardzo podoba mi się to podsumowanie, bardzo mi ono pasuje do moich przemyśleń

    ReplyDelete
  2. Bardzo sie ciesze, ze komus sie spodobalo Violu :)

    ReplyDelete
  3. Fajne podsumowanie.Dawno Cie nie bylo i fajnie ze napisalas:)
    Szczesliwego Nowego Roku:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj nie bylo, nie bylo... az sama nie moge uwierzyc, ze tyle czasu uplynelo od ostatniej notki. Oczywiscie mam nadzieje, ze moja frekwencja na blogu sie poprawi, ale wole sobie nic nie postanawiac bo... wiadomo jak to z tymi postanowieniami noworocznymi jest ;) Szczesliwego, szczesliwego :)

      Delete
  4. Twoje podsumowanie dało mi do myślenia.
    Fajnie, że wróciłaś :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :) I cieszę się, że mój nudny do bólu tok myślenia dał Tobie coś, nad czym możesz pomyśleć :)

      Delete
  5. Super, że jesteś :)
    Podziwiam ludzi, którzy potrafią odnaleźć swój styl. Ja jeszcze go nie mam. I na razie się nawet za to nie zabieram. Muszę wziąć się za siebie, żeby poczuć się lepiej we własnej skórze. Gdy uda mi się przekonać do siebie samej, spróbuję znaleźć ubrania, które tylko wzmocnią dobre samopoczucie.
    Minimalizm jest dla mnie pojęciem obcym. Zwłaszcza, gdy widzę jakąś promocję. Wtedy nie liczy się, że mam 20 szminek, czy 10 par balerinek. Promocja wyłącza u mnie rozsądek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję Zoilo :*

      Jeśli znasz choć trochę angielski (albo chcesz go trochę podszkolić), zerknij kiedyś w wolnej chwili na You Tube'ie na filmiki "What not to wear". Jest to program poświęcony metamorfozom, ale różnica jest taka, że Stacy i Clinton promują naturalne piękno każdej kobiety. Program pokazuje, że każdy z nas ma w sobie coś pięknego i to piękno należy podkreślać stylem, a nie odkładać siebie "na później". Główna stylistka, Stacy, była w życiu wszędzie od rozmiaru 32 do, zdaje się, 44 i jest wielką propagatorką kobiecości w każdym kształcie, kolorze włosów, stylu itd. Fantastyczny program i bardzo inspirujący.

      Co do minimalizmu to, być może, kiedyś poczujesz, że brakuje Ci przestrzeni w domu i że ta przestrzeń jest brutalnie ograniczona przez przedmioty, których nie potrzebujesz a nawet nie chcesz. Jeśli tak, to być może zainteresujesz się minimalizmem. Jeśli nie, to nie ma stresu, być może taki styl życia Ci odpowiada i wtedy nie ma sensu go zmieniać.

      Delete
    2. Oglądałam ten program, był u nas emitowany na TLC :). Ale jakoś nic mi z niego nie zapadło w pamięć.

      Delete
    3. Jak ja obejrzalam ich ok. 10, to juz mi co niego w pamiec zapadlo :D Ogolnie to podobaja mi sie ksiazki i programy podkreslajace, ze w kazdej z nas jest piekno i nalezy je tylko odnalezc i odpowiednio podkreslac. Ze trzeba zaczac zmiany teraz, a nie czekac na to az a) schudniemy b) zaczniemy wiecej zarabiac c) lepiej jesc d) miec wiecej czasu itp. itd. Mnie sie wydaje, ze panujacy w Polsce kult na idealny wyglad i presja rodziny, szkoly, kolezanek itp, jest bardzo toksyczny. Lubie z tym walczyc ;)

      Delete
  6. Bardzo ciekawe podsumowanie roku. A może raczej zapowiedź na przyszłość? Różni się od tych, które czytałam dotychczas. Jest inspirujące, po prostu.

    Bardzo dobrze rozumiem problem (?) kupowania rzecz "do patrzenia". U mnie są to kosmetyki. Zazwyczaj zupełnie mi niepasujące. Ale lubię, od czasu do czasu, wyjąć je i na nie popatrzeć. ;)

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    PS. Ale taki kit Korresa przygarnęłabym, oj przygarnęła!♥

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo sie ciesz, ze Ci sie spodobalo do tego stopnia, ze jest nazwalas inspirujacym! :) Mialam ostatnio kilka tzw. "zlotych mysli" i niektotymi chcialam sie podzielic ze swiatem. A co do kupowania "do patrzenia", to tez mialam taki problem z kosmetykami, zwlaszcza cieniami. Przeciez wiem, ze nigdy nie uzywam niebieskich cieni i uzywac ich nie bede, ale jak widzialam jakis piekny odcien, to i tak kupowalam, bo "kto wie"? Dobrze, ze w koncu sie nauczylam, no bo doprawdy - wiedziec, ze zakup nie ma sensu, a i tak kupic? :D

      Tobie tez zycze szczesliwego Nowego Roku :)

      Delete

Zaglądasz? Podziel się opinią! :)

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie uważnie czytam i zazwyczaj odpowiadam pod postem gdzie zostały zostawione. Jednocześnie proszę o niezostawianie komentarzy promująacych własnego bloga - naprawdę istnieją lepsze miejsca na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...