Wednesday, June 27, 2012

Kosmetycznie, dietetycznie




Witam wszystkich, wciąż śledzących mojego bloga :*

Kochani, jak sami wiecie, ostatnio w kręgach CF nastroje bywały różne. nawet i mnie się udzielił powszechny niepokó i pytanie krążące niejako w powietrzu pt. Co dalej?

Sprawa wygląda tak,  że nic dalej. Moje zdanie na temat testowania kosmetyków ma zwierzętach się nie zmieniło, więc idę po rozum do głowy i powracam w znów optymistycznym humorze. Przyznam szczerze, że trochę mnie ostatnie tygodnie zmaltretowały; jak nie problemy w domu, to problemy z pracą, jak problemy z pracą, to problemy pieniężne, jak problemy pieniężne - to problemy z rodziną. Ale szczerze? Będzie dobrze, tego nauczyła mnie at,osfera w Stanach. Kocham tę mentalność! Co by się nie działo, to się w końcu przecież poukłada, trzeba tylko się nie załamywać.

Kiedy nie pisałam bloga, dokonałam zaskakującego odkrycia,  że wciąż przybywa mi czytelników. Jest to o tyle właściwie zaskakujące, że obecnie blogi pisze masa dziewczyn, które codziennie dodają notki, bardzo często robią rozdania i  łatwo się znudzić blogami, które tego nie robią. Tym bardziej Wam dziękuję za uwagę. Przy okazji odkryłam,  ze wiele z Was prowadzi lub zaczyna prowadzić własme blogi, na których wspominacie o testowaniu na zwierzętach - super, kibicuję Wam z całego serca.

Żeby zupełnie nie zbaczać z tematów kosmetycznych, to Wam powiem, że znów zaczęłam rozglądać się po mniejszych firmach kosmetycznych... i nie jest źle. W ogóle nie jest źle, zwłaszcza, że sporo takich firm nie testuje. Tak samo, jak nie testuje większość polskich firm. Z pewną pokorą wróciłam też do firm mineralnych.

Earth Science jest firmą naturalną, niezbyt tanią, ale nieprzyprawiającą cenami o palpitacje serca, interesującą. Oczywiście, jak przystało na firmę pojawiającą się tym blogu, nie testują swoich kosmetyków na zwierzętach. Na zdjęciu powyżej znajduje się ich maska do włosów olive&avocado. Jest to maska nad maskami, jedna z niewielu, które stawia moje kłaki na nogi nawet jak prawie spalę sobie włosy.... :> (Nie pytajcie o szczegóły, mały wypadek przy domowym farbowaniu.... :>) Ja widzę różnicę w kondycji włosów już po 3 użyciach, aczkolwiek ostatnim razem konieczne było potrzymanie jej na moim blondyńskim łbie aż godzinę :> No w każdym razie ja polecam wypróbować. Jak mnie na moją głupotę pomogła, to i Wam musi pomóc, rady nie ma ;) Maseczka jest dość przyjemna w aplikacji i ma bardzo delikatny zapach. Nie zawiera też parabenów.

Dziś notka nieco pomieszana, kosmetykowo - dietowa, z naciskiem na dietowa. Nie wiem jak Wy, ale Linusiątko to ma niestety taką przywarę, że jak ma dołek to zaczyna wcinać masowo jak małe prosiątko i to zazwyczaj wiele rzeczy, które mu wpadnie w łapki. Zwłaszcza rzeczy, które nie powinny być uważane za zjadliwe :> Na efekty takiego stanu co prawda nie musiało zbyt długo czekać, ale na łocy przejrzało dopiero jak próbowało udokumentować fotograficznie podróż przez kilka Stanów z Kalifornii do Midwest. Ło matko, to naprawdę JA? No więc - dieta. Tym razem nieco bardziej zaplanowana niż poprzednim razem. W ruch poszły znów moje ukochane książki z serii Flat Belly Diet (o których wspominałam w tej notce - KLIK!) i jeszcze raz stwierdzam to samo - ta dieta jest absolutnie cudowna, rewelacyjna i w ogóle niezastąpiona. Przede wszystkim - działa i to dobrze działa, jest zdrowa, jest sensowna i można ją stosować całe życie, bo jest po prostu zdrowszym sposobem odżywiania się. Ponieważ zwróciłam uwagę na to, że sporo z Was interesuje się dietami i sposobem na zdrowe odżywianie, chciałabym przytoczyć Wam kilka uwag, które mi się nazbierały po naprawdę milionie wypróbowanych diet (teraz myślę, że wiele razy moja potrzeba pójścia na dietę była kompletnie wyssana z palca jakąś bzdurną wymarzoną wagą :>)

Rady dotyczące sensownej  i skutecznej diety wg Linusiaczka:

a)  dieta musi być nie tylko urozmaicona, ale i różnorodna. Przez różnorodność rozumiem nie tylko dietę zbilansowaną, ale też eksperymentowanie z różnymi kuchniami świata (u mnie sprawdziło się świetnie). O dziwo, ja po kilku tygodniach na takiej diecie nie czuję tęsknoty za śmieciowym czy nawet wysokokalorycznym jedzeniem. Osobom szukającym interesujących książek kucharskich polecam skierować swoje oczy na zagraniczne strony typu ebay.com czy amazon.com. Szczególnie polecam to wegetarianom i weganom - wybór wegetariańskich ksiązek kucharskich w Polsce jest, jak dla mnie, po prostu zatrważający. Natomiast amazon aż roi się od ciekawych książek kucharskich tego typu.

Moje ostatnie odkrycia kulinarne (ogólne, niewegetariańskie) to:



Zawiera 500 przepisów dietetycznych, które są pyszne i po prostu trudno uwierzyć, że niskokaloryczne. Wśród nich przepisy na wypieki (np. jagodowo cytrynowe muffiny!), kanapki, zupy, sałatki, przystawki, dania bezmięsne i mięsne.

Oraz:

Zbiór przepisów z całego świata.


Do znalezienia przepisy afrykańskie, chińskie, japońskie, indonezyjskie, tajskie, hinduskie, bliskowschodnie, marokańskie, włoskie, hiszpańskie, francuskie, północnoamerykańskie, karaibskie, meksykańskie i kreolskie. Ślinka cieknie, co? :)

Obecnie leci do mnie wietnamska książka kucharska - potrawy wietnamskie to moje ostatnie odkrycie dzięki cudowniej (i taniej) knajpce w LA. Powinna być już jutro - normalnie zacieram łapki!

Czemu tak naciskam na różnorodność? Żeby dieta kojarzyła się z nowyki smakami, żeby do posiłków dietetycznych podchodzić z wypiekami na twarzy, a nie ciągle się katować myślą: jestem na diecie, jestem na diecie, tego mi nie wolno, tego nie mogę... Wierzcie mi, przechodziłam przez różne fazy: nawet gotowałam specjalnie niesmaczne jedzenie, żeby nie chcieć zjeść za dużo :> Tfu tfu! Do dziś mnie też ciarki przechodzą na myśl o zupie kapuścianej :o Ale tak serio serio - to to nie działa, po prostu nie działa. Dieta, jak durnie by to nie brzmiało, musi sprawiać przyjemność.

b) Ruch. Z tym ruchem to jest tak, że.... ruch jest ważny, temu zaprzeczyć się nie da. Ruch jest zdrowy. Ale ruch musi być przyjemnością i musi być naturalnym dodatkiem. Sprzeciwiam się zapisywaniu się na 10 treningów z róznych dziedzin jeśli nie jest to wasz typowy styl życia. Na diecie ruchu powinno być więcej, ale być tak rozplanowany, żeby można było kontynuować ćwiczenia bez nerwów i bez zbytniego obciążenia nawet i po skończonej diecie, czyli nawet jak spędzamy 10h w robocie czy w środku sesji. Dlatego też jak dla mnie półgodzinny rześki spacer (marszowym tempem) plus 10 min ćwiczeń z ciężarkami co 2 dzień (nie ja to wymyśliłam, to zalecenia Flat Belly Diet) brzmią jak plan możliwy do zrealizowania nawet jak nie będę miała prawie w ogóle czasu czy nawet (tfu tfu) ochoty.

c) Kalorie. Babki, nie głodzić się! Nie wierzyć w bzdury, że na diecie trzeba być głodnym, nie jeść nic słodkiego i wyeliminować całkowicie pewne rzeczy, to może prowadzić do zaburzeń. Zbyt małą ilością kalorii bardzo łatwo rozwalić sobie system trawienny (ta dam, zgadnijcie na czyich błędach Linus się tego nauczył? :> Prawie 2 lata zajęlo mi przywrócenie się do normalności, przez jakiś czas tyłam na naprawdę minimalnych porcjach jedzenia.) Nie róbcie tego sobie. Szczerze mówiąc, nie uważam, żeby można było zejść poniżej 1500 kcal i cieszyć się łatwością diety. (Oczywiście te uwagi nie tyczą się osób na diecie wegańskiej, szczególnie witariańskiej, ale te osoby to akurat rzadko szukają porad dotyczących zbędnych kalorii ;)

d) 4-5 posiłków dziennie - jak najbardziej ma sens. Nie doprowadzić się do napadów wilczego głodu.

e) Nie  iść na miasto ani do sklepu na głodnego! To się nigdy nie kończy dobrze. W razie wątpliwości dobrze jest mieć przy sobie coś zdrowego do przegryzania - osobiście polecam garść orzechów. (Ale garść, a nie 2 paczki ;)

f) Flat Belly Diet zaleca używanie do każdego posiłku tłuszczy roślinnych. Takimi tłuszczami są orzechy, pestki, oliwa z oliwek (bądź np olej z pestek winogron czy orzechów włoskich), ćwiartka awocado albo oliwki. Takim tłuszczem jest też gorzka czekolada. Oczywiście wszystko z umiarem - ilość orzechów w posiłku powinna się wahać między 2, a 4 łyżkami, ilość zalecanego avocado to ćwiartka, ilość czekolady to pewnie ok. 50 g. Jednak to wystarczy, żeby można było poczuć różnicę w poziomie głodu. Podkreślam jednak, że należy od czasu do czasu zjeśc coś słodkiego - oczywiście własnej roboty albo np własnie kawałek gorzkiej czekolady, żeby wiedzieć ile kcal się naprawdę zjada - żeby nie patrzeć maślanymi oczami na każdą pokusę w sklepie.

g) Nie wiem dlaczego to u licha działa, ale działa! Polecam Wam układać posiłki, które nie tylko smakują, ale także wyglądają apetycznie, najlepiej złożone z intensywnych kolorów - zielonych części warzyw, czerwonych i pomarańczowych warzyw oraz owoców, żółci niektórych zbóż. Ja nie wiem CZEMU, ale coś w tym jest.

Flat Belly Diet ma jedną zasadniczą wadę, a dla Was nawet dwie. Po pierwsze, zaleca przygotowywanie posiłków 4 razy dziennie. Może to być trochę czasochłonne i czasami trudno jest je sensownie rozplanować. Po drugie, książka opiera się na składnikach bardzo powszechnych w Ameryce, nie tak jednak łatwych do dostania (ani tanich) w Europie. Tak czy siak, jest to jedyna naprawdę skuteczna i sensowna dieta, którą z ręką na sercu mogłabym polecić każdemu.

16 comments:

  1. Replies
    1. Bo naprawdę jest świetna! :) Ja również pozdrawiam :)

      Delete
  2. Świetna dieta, stawiająca na zdrowy styl życia, a nie głodówki, liczenie kalorii itp :)Sama nie mam problemów z wagą (wegetarianka:), ale wszystkim dietującym zawsze mówię, że głodówka to tylko niepotrzebny stres psychiczny (zresztą dla organizmu też), a później efekt jo-jo. Niestety mało ludzi, to rozumie :( Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Święta prawda, chociaż mi trochę zajęło dojście do sensownych wniosków :> Ale tak trzymać w kwestii zdroworozsądkowego myślenia :)

      Delete
  3. Ja najczęściej zaczynam podjadać jak zostaję na dłużej sama w domu. Wtedy czasami nie wiadomo co ze sobą zrobić i bach jakaś kanapka. Później kolejna przekąska i tak to się kręci. Miałam też kiedyś wahania wagi, ale na szczęście wszystko się unormowało, a ja potrafię już przystopować i zakończyć dzień popijając ziołową herbatkę bez cukru, a nie kolejny talerz zupy :D A sport to coś wspaniałego! Bardzo lubię włączyć w swój plan dnia trochę wysiłku fizycznego, czuję się wtedy spełniona :-)
    A spalone włosy? Znam ten ból! Kiedyś jak zwariowana na zmianę rozjaśniałam i farbowałam włosy czego efektem były wykruszone, lichutkie, rozciągające się jak guma pasemka :-( Dobrze, że mam to już za sobą!

    I swoją drogą również się cieszę, że coraz więcej osób zwraca uwagę na to żeby kupować kosmetyki od firm, które nie zabijają zwierząt! Oby tak dalej!!! :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Eeeech, sport jest super jak się jest konsekwentnym :) Ja miałam na myśli sport w stylu: idę na dietę, więc teraz 3h sportu dziennie, a po 2 miesiącach znudzenie i waga w górę. To, jak dla mnie, kompletnie nie ma sensu. No i gratuluję opanowania wahań wagi - i, jak mniemam, włosów też :D

      Delete
  4. powiem Ci, ze ta dieta ma chyba sporo wspólnego z tym, co napisała w "Opanuj swój metabolizm" Jillian Michaels ;) ja przeczytałam ją i wnioski również naszły takie same. Oczywiście przerobiłam ją na wegańsko, ale gotować potrafię na tyle, by nie korzystać z jej przepisów zresztą - ale to wszystko naprawdę zrewolucjonizowało moje żywienie, waga zaczęła spadać w dół, mimo, że sobie nie żałuję, jem smacznie i sporo (co zrobić, że to takie dobre ;p) eh, ile lat człowiek potrzebuje, żeby zmądrzeć ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. wszystko prawda :) Co prawda książki Jillian Michaels nie znam, ale jeśli pisze o sensownej diecie, to jestem za ;) Zazdroszczę spadania wagi, ja wciąż mam wahania, ale częściowo to była wina trudnej sytuacji rodzinnej i próby "podtuczenia" mojej mamy, która od czasu operacji notorycznie chudnie. Ona trochę może i po moich próbach przytyła, ale głównie to przytyła, ja i mój TŻet :>

      Delete
  5. :) Ja też jestem za zdrowym żywieniem, dlatego podobają mi się zasady South Beach ;) Fajne jest to, że ona też nie ogranicza do konkretnych przepisów, stosując się do zasad diety można komponować swoje przepisy :) Muszę powrócić do większzego rygoru, bo za dużo nuttelli i lodów ostatnio się u mnie przewija :P Co do testowania na zwierzętach... szczerze mówiąc do tej pory wypierałam świadomość takich testów, ale coraz częściej o tym myślę. Tylko nie wiem czy jestem w stanie porzucić większość używanych w tej chwili kosmetyków? Muszę to przemyśleć...

    ReplyDelete
  6. witaj, przesyłam moce pozytywnej energi :]]]]
    mi sie wydaje ze nie tyle chodzi o diete ile o brak ruchu w dzisiejszych czasach.

    ReplyDelete
  7. Ja po 4 latach bezruchu zaczęłam ćwiczyć z jillian, a teraz zapisałam się na siłownie. Powolutku też zaczynam się doinformowywać w kwestii zdrowej żywności oraz nietestowanego jedzonka, czy raczej słodyczy/kaw etc.

    Kompletnie z mięsa nie dam rady zrezygnować (właściwie już mam anemię), ale też nie pałam miłoscią do mięsnych produktów, bo czasem śnią mi się martwe zwierzątka. :( Serce boli i jedzenie rośnie w ustach. CIeżko będzie mi się rozstać z sushi. :(

    Mam w rodzinie brata ciotecznego, który sam z siebie, od najmłodszych chwil nie tyka mięsa, a jak zaczął mówić, to odmawiał, bo to są zwierzęta! Normalnie wszyscy są cały czas w szoku, jak to on sam z siebie to umyślił. Urodził się taki, naprawdę. :0 I żyje dobrze, cwany lis, aktywny, wesoły, niczego mu nie brakuje. :)


    Dziękuję Ci za Twój blog, przyda mi się wiedza Twoja, ponieważ ja małymi kroczkami, a jednak zamierzam zrewolucjonizować życie w swej małej rodzince, a kto wie, moze też u rodziców i niektórych znajomych? :)

    Rezygnuję właśnie z proszków i płynów do płukania na rzecz orzechów piorących. :) Jestem z siebie dumna tak naprawdę. :D

    ReplyDelete
  8. Witaj , niedługo planuje zaczac przygode z odchudzaniem. Twoj blog jest bardzo przydatny a twoje rady przypadły mi go gustu. Jednak chce cię prosić o małą pomoc. Zamierzam prowadzic bloga i opisywac tam swoja diete co zjadlam itp. czy moglabys czasem wpaść i poradzić mi coś ? Lub poodrzucić ciekawy przepis na obiad ? Byłabym bardzo wdzieczna. Pozdrawiam plan2miesiecy.blogspot.com

    ReplyDelete
  9. sama prawda, szczera prawda niezależnie jak nazwiemy ten sposób żywienia (nie lubię słowa dieta); ja przygotowuję posiłki dnia poprzedzające tak, że mam naszykowane wszystko na dzień następny i by trzymać się godzin, dzięki temu nie podskakuję do sklepu po batona :]
    dziś pędzę do księgarni po książkę "Opanuj swój metabolizm" Jillian Michaels :]

    ReplyDelete
  10. Przepraszam, ja tutaj jak Filip z konopii troche wyskocze, ale czy Ty mieszkasz w Alabamie?

    ReplyDelete
  11. Witam:) Bardzo chętnie czytam Twojego bloga i chciałam tylko poinformować, że umieściłam u siebie na blogu posta o testowaniu na zwierzętach i wspominam w nim o Tobie i podaję adres do Twojego bloga, mam nadzieję, że się nie obrazisz. Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  12. Ja musze zakupić jakąś książkę kucharską bo aż wstyd mi za moje dwie lewe ręce do gotowania :D

    ReplyDelete

Zaglądasz? Podziel się opinią! :)

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie uważnie czytam i zazwyczaj odpowiadam pod postem gdzie zostały zostawione. Jednocześnie proszę o niezostawianie komentarzy promująacych własnego bloga - naprawdę istnieją lepsze miejsca na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...