Monday, February 6, 2012

Zimowe walki skórne

Po spędzeniu kilkunastu dni w temperaturach zamrażalnikowych stwierdzam posępnie, że moimi radami dotyczącymi pielęgnacji w zimie to ja mogę się co najwyżej za uchem podrapać Skype Emoticons  Człowiek się po prostu odzwyczaja od zimy jeśli mieszka przez jakiś czas w innym klimacie. W zimie to ja mogłam co najwyżej długie portki nosić (w przeciwieństwie do jesieni, w której nosiło się letnie sukienki), ale żeby mi kuperek odmarzał nieważne co bym robiła to już zupełnie inna bajka!

Fatalnie prezentował się też stan mojej skóry. Wyschłam jak sucharek i sama sobie nie potrafiłam pomóc. No ale czego to się spodziewać jak człowiek ma lekki kremik do rąk a balsamu w ogóle nie miał bo przecież miesiąc bez tego spokojnie przeżyję. Aha, przeżyć to może przeżyję, ale istnieje ryzyko że będę się drapać nie paznokciami, a otwartą dłonią, poniważ tak popękała mi skóra na rękach.

Kurację zaczęłam od podstaw, czyli wpakowania do szafy mamy drogeryjnych mydeł w płynie. Mówcie sobie co chcecie, ale takie mydła mi po prostu doprowadzają stan skóry do opłakanego stanu. Pierwsze co poszło w ruch, to zmiana mydła na Białego Wielbłąda Barwy (jest to roślinny odpowiednik Białego Jelenia). Konieczna jednak była bardziej zdecydowana interwencja. Do interwencji wybrałam sklep Matique.
Po pierwsze dużo o sklepie słyszałam i chciałam go wypróbować, po drugie mieli bardzo fajny balsam do skóry i promocję na pewien inny kosmetyk. Łącznie koszt samej przesyłki za 2 produkty wyniósł mnie 6,50 zł  (list polecony), co mnie przekonało do zakupu. Sklep zrobił na mnie miłe i profesjonalne wrażenie, przesyłka wysłana była dosłownie dzień czy 2 dni po złożeniu zamówienia, wszystko elegancko napisane w mailu. Paczka dobrze zabezpieczona, w środku próbki. Jak na razie naprawdę żadnych zastrzeżeń. A teraz co do zawartości samej przesyłki. Na pierwszy rzut poszło coś dla wołającej o pomoc skóry całego ciała:


Lavera jest firmą ekologiczną i nie testującą na zwierzętach. Posiadają certyfikat NaTrue (ale nie pytajcie mnie co dokładnie to oznacza, bo nie jestem wielką fanką systemu ich różnicowania stopni ekologiczności). Do zakupu zachęcił mnie różany zapach. Cena 33,90 zł za 150 ml. Na tle innych balsamów nie wyglądało to najgorzej. Kosmetyk nadaje się dla wegan.



Nie chcę tutaj zaczynać receznji tego kosmetyku ponieważ za krótko go używam, jednak muszę opisać swoje pierwsze wrażenia. A wrażenia są takie, że przepadłam z kretesem. Jestem jedną z tych osób, która nie używa balsamów (tylko na łydki po podrażnieniu i to jeśli muszę) bo ich nie znoszę. Konsystencji, uczucia lepkości, warstwy na skórze. Próbowałam wielu balsamów drogeryjnych i w sumie już kilku balsamów bardziej w kierunku wyższej półki lub naturalnych, próbowałam maseł, lotionów, a i tak nie mogłam znaleźć nic co by mi pasowało. Zostałam przy olejkach do ciała. Olejki jednak na taką zimę okazały się niewystarczające.
Tu jednak dostałam skórnego katharsis. Konsystencja tego kosmetyku jest cudowna, luksusowa, jakby miękka. Przypomina mi wszystkie stare reklamy telewizyjne Cocolino, z dużym puchatym misiem na tle puchatego prześcieradła czy białego ręcznika i uczuciem delikatności i lekkości. Zapach obłędny. Rozsmarowaniego  to czysta przyjemność, przy czym balsam wchłania się błyskawicznie, pozostawiając skórę zrelaksowaną i dopieszczoną. Ten produkt ma wszelkie szanse zostać moim kosmetycznym odkryciem roku 2012 ( i tak, naprawdę wiem, że mamy dopiero luty Skype Emoticons ). Nabrałam taką chrapkę na produkty Lavera, że pojęcia nie macie (jak i ja sama ledwie je mam, normalnie ślinka mi cieknie na sam widok ich kremów do rąk i dezodorantów.  Zaczynam podejrzewać, że dostałam pomieszania zmysłów w sensie dosłownym, zmysłu smaku ze zmysłem wzroku ;).

Dla zainteresowanych zdjęcie konsystencji:


Przy okazji pochwalę się próbeczką kremu, która była dołączona do paczki.


Za wiele o tej firmie na razie nie wiem poza tym, że ma EcoCert i że twierdzą iż ich produkty nie są testowane na zwierzętach. No i poza tym wiem też to, co wyniknęło z mojego 4krotnego użycia, bo jak zapewne widzicie, wycisnęłam z próbki wszystkie soki, pastwiłam się nad nią do ostatka Free Icons . Powiem tak: baardzo bardzo mnie ten krem zainteresował. Na moje zmasakrowane ręce pomógł od razu, ma również przyjemną konsystencję i ciekawy zapach. Chyba się bliżej przyjrzę tej firmie, bo kusi, aj kusi.

A tu jeszcze skład dla zainteresowanych:


Miłego wieczoru, idę się balsamować przed snem ;)

13 comments:

  1. a już miałam pytać, gdzie kupujesz laverę! przepadnę zaraz pewnie też na tej stronie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wszystko podane na tacy ;) Sklep jest fajny i w sumie tańszy od kilku innych, których oferty przeglądałam. Jak na razie mam bardzo pozytywne odczucia.

      Delete
  2. Miłego balsamowania się! Choć brzmi to dwuznacznie.. Z Lavery mam samoopalacz, jest świetny, bardzo naturalny kolor na 3 dzień smarowania, długo się utrzymuje, nie wysusza i do tego bez większego samoopalaczowego smrodka. Także fascynację firmą poniekąd rozumiem :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Fascynacja firmą się chyba teraz na dobre zacznie. Czaję się na inne produkty :) Mi balsamowanie się nie zabrzmiało dwuznacznie, może to błąd? ;)

      Delete
  3. Ja mam podobne podejście do balsamów jak i Ty - wolę oleje tudzież mazidła na bazie lanoliny i masła shea i nie wiem, czy w moim przypadku się to zmieni ;) Ale nie ukrywam, że recenzję przeczytałam z ciekawością, może kiedyś się skuszę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Olejki są świetne na skórę, zwłaszcza że można sobie samemu kombinować wersje zapachowe. No ale niestety przy takiej pogodzie to nawet one mi nie pomogły, a na kombinowanie z samnoróbkami nie bardzo miałam czas, tym bardziej że jestem kompletną początkującą. Stąd dezyzja o balsamie. Ale w sumie nie żałuję, że było warto - teraz się codziennei upajam zapachem dzikiej róży :D

      Delete
    2. Balsamik jest super, ja Cię absolutnie rozumiem! Jeśli cierpiałabym na nadmiar gotówki natychmiast po Twojej recenzji bym taki zamówiła ;)

      Delete
    3. Cierpienie na nadmiar gotówki po regułarnym czytaniu naturalnych blogów mnie chyba nie grozi... :D Moja wishlista się wydłuża i wydłuża, a ilość miejsca w domu maleje i maleje... ;) Dziś mało nie kliknęłam w nowy balsam na Lawendowej Farmie, ale na szczęście puknęłam się na czas w czoło, że ledwie zaczęłam tego używać, a już mi nowe w głowie :D

      Delete
    4. hahah maniaczka :-p witaj w klubie :D a Lawera to bardzo fajna firma :)) ja dobrze wspominam krem do twarzy z liposomami :))

      Delete
  4. Gdybym nie była tylko ubogą studentką w dołku finansowym, wykupiłabym chyba połowę tego sklepu! Pozostaje mi tylko tęsknie wzdychać... ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A tak, ta przypadłość dotyka wielu z nas... ;) Też musiałam się niestety mocno ograniczyć, acz miałam zdecydowanie więcej na oku. Swoją drogą przed zakupami w jakimkolwiek sklepie internetowym radzę zrobić mały przegląd i porównać między nimi ceny - można w ten sposób ładny grosz zaoszczędzić.

      Delete
  5. skusilabym sie na ta lavere w wersji do twarzy:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też się na nią mało nie skusiłam, ale muszę na początek wykończyć zapasy ;)

      Delete

Zaglądasz? Podziel się opinią! :)

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie uważnie czytam i zazwyczaj odpowiadam pod postem gdzie zostały zostawione. Jednocześnie proszę o niezostawianie komentarzy promująacych własnego bloga - naprawdę istnieją lepsze miejsca na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...