Monday, August 15, 2011

Etsy, czyli sklepowy strzał w 10

Korzystając z tego, że wciąż mam ociupinkę czasu na zajmowanie się blogiem, chciałabym Wam przedstawić moje najnowsze odkrycie. Chodzi o :

Sklep internetowy Etsy,

a szczególnie o jego dział Bath & Body. Na stronach Etsy odnaleźć możemy praktycznie wszystko, od wyszywanych ciuchów, robótek własnej roboty, poprzez bizuterię, meble i właśnie kosmetyki.
Bath&Body położyło mnie na łopatki, ponieważ aż roi się na nim od własnoręcznie zrobionych mydełek, maści, peelingów, perfum, perfum w kremie (tzw. solid perfume), cieni do powiek, odżywek do włosów i innych cudeniek. Jest to raj dla osób lubiących nowinki kosmetyczne i niekomercyjne sklepy. Moimi hitami były, na przykład, perfumy - olejki bądź perfumy o zapachu japońskiej wiśni w kremie. Już nic nie mówiąc o maśle Shea do ciała o zapachu pomarańczowo-czekoladowym. Kiedy pierwszy raz weszłam na tę stronę to po prostu wszystko chciałam mieć (nie mówiąc już o tym co się działo jak wlazłam w dział biżuterii). Tak czy siak, polecam każdemu, kto szuka własnoręcznie zrobionych kosmetyków, bardzo często wegańskich, od małych rodzinnych firm bądź nawet prowadzonych przez jedną osobę, zazwyczaj w 100% naturalnych i to za całkiem sensowną cenę. Dodatkową zaletą jest to, że osoby i sklepy na Etsy zazwyczaj wysyłają do wszystkich krajów świata - a przesyłka naprawdę jest sensowna. Kolejnym atutem jest to, że można płacić przez PayPal, co jest bardzo wygodne.

Co zapoczątkowało moją miłość to Etsy? Przede wszystkim recenzja jakiś nowych, innych od wszystkich perfum (czasami lubię rzeczy nie na masową skalę), zrobiona przez jedną z moich ulubionych YT-berek AMerykanek. Jak pewnie zauważyłyście, zazwyczaj buszuję po niemieckich kanałach na YT, ale Renee jest po prostu super - na dodatek coraz częściej zaczyna wspominać w swoich filmikach o testowaniu o zwierzętach i choć wciąz nie przestawiła się na nietestowane kosmetyki w 100% to jednak często robi recenzje nietestowanych kosmetyków. Tu recenzja perfum 1 Hand Washes The Other (chwilowo, nie wiem czemu, niestety niedostępne na Etsy).



Powiem szczerze, że chodzę ostatnio często po forum i po różnych blogach, bo akurat mam jeszcze ociupinkę wolnego czasu i próbuje się zorientować co w trawie piszczy. Niektóre blogi całkiem fajne, muszę przyznać. Jednak tak szczerze? Zaczęłam się zastanawiać czemu tak wielu kobietom w głowie się nie mieści, żeby porzucić testowane kosmetyki na konto tych bardziej etycznych. Nie rozumiem tego zachwytu testowanymi kosmetykami. Tak serio, serio, bez niepotrzebnego nawracania ludzi. Dla mnie one wszystkie są takie same, różnią sie odrobinkę kolorem, może konsystencją itd. Rimmel, L'Oreal, a już na pewno Maybelline i MNY - przecież to jest ta sama klasa, rodzaj, przedział cenowy. Może trochę rozumiałabym jeszcze Max Factora, bo on przynajmniej, takie miałam wrażenie, odrobinę odstawał w swojej kategorri cenowej. No ale przecież, jeśli już tak bardzo zalezy nam na tej kategorii cenowej, zawsze jest też Revlon, Catrice, Essence, Vipera, Joko, Paese, IsaDora, Wibo, Bell, MySecret, Sensique, Gosh, ArtDeco itd itp. Rozumiem, że my, kobiety, lubimy po prostu nowości, świecidełka i zakupy, ale jakoś nie widzę czemu koniecznie potrzebujemy do tego najbardziej pospolitych kosmetyków ze sklepowych półek. Może któraś z Was potrafi mi to wytłumaczyć? No dobra, nie marudzę, tak tylko chciałam wtrącić. Bo dla mnie na przykład takie Etsy ma znacznie więcej uroku i znacznie więcej oryginalności niż osiągalne niemal na wszystkich kontynentach, tak samo wyglądające produkty.

4 comments:

  1. bo to jest presja kuszenia, to takie fajne, tyle osób zachwala tez kupie.
    ja czasem na zakupach poprostu nie mysle o tym zeby wyszukac te nie testowane, nie mam jeszcze wbitej na pamiec listy i kupuje to co lubie czy mi sie podoba. przy recenzjach najczęściej sie nie wspomina czy to bylo testowane, wiec w blogosferze nie ma jeszcze chyba tej świadomości testów.

    jak te pelingi z biedry, wszyscy chwala to kupiłam, tam nie ma info czy nie testowane, nie ma info o producencie, wiec ryzyko brac.

    fajnie jakby każdy kosmetyk miał znaczek testowane lub nie testowane, rzuca sie w oczy i szybciej przemówi to użytkowniczek.

    ReplyDelete
  2. Dzięki za komentarz :* Chociaż tak myślę, że Ty chociaż przyjmujesz do wiadomości sprawę testów, wiesz o co chodzi, po prostu jesteś w początkowej fazie (każda z nas przez to przechodziła jak zaczynała), myślisz nad tym, co kupujesz. Ale tak czasami jak patrzę na reakcje Dziewczyn to widzę strach, że nagle będzie musiała się ograniczać. Tylko że, tak naprawdę, sporo z tych rzeczy, z którymi musiałaby się ograniczać to i tak żaden szał szczerze mówiąc, więc działa tylko chyba na zasadzie kuszenia. Ja właśnie od kiedy odkryłam nietestowane naturalne firmy to odkryłam, że miałam klapki na oczach i że tyle jest rzeczy, o których nie wiedziałam - wręcz się zachłysnęłam! No ale chyba coś jest w tym, co mówisz. Dzięki w każdym razie za zabranie głosu :)

    ReplyDelete
  3. Też mi się wydaje, że chodzi o aspekt psychologiczny. Wszędzie reklamują dany produkt, dziewczyny zachwalają go na YT, więc ja też muszę go mieć, aby poczuć przynależność do danej grupy, aby poczuć się lepiej, aby poczuć się wyjątkowo itd. Najgorsze jest to, że nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy, że wielkie koncerny robią nas zwyczajnie w balona. Reklamują swoje kosmetyki na prute chemią i wmawiają nam, że "jesteśmy tego warte"! A my jak to stado baranów, nabijamy im kieszenie kasą (piszę my, bo sama taka byłam). Jednak teraz, po trzymiesięcznym testowaniu kosmetyków naturalnych, z firm przyjaznym zwierzętom, za Chiny nie wróciłabym do tych koncernowych bubli! Poważnie, aż mnie mierzi na widok półek w supermarketach! Moje obecne produkty kosmetyczne są o niebo lepsze od tych starych :) także ja bez żalu porzuciłam dawne zwyczaje :) pozdrawiam, zielony_listek :)

    ReplyDelete
  4. Trochę to przerażające jest, że dajemy się prowadzić takim rzeczom jak reklamy. Co jest może nawet gorsze to to, że często niejako same bierzemy udział w tym bezsensownym nakręcaniu biznesu! :D
    Ja używam kosmetyków nietestowanych już od około roku. Miałam może jeden mały kryzys, może dwa, ale dotyczył on bardziej tego czy chcę kupować kosmetyki firm nietestujących na zwierzętach, ale wykupionych (typu Burt's Bees, TBS, OPI czy Essie). Jak mam większy kryzys to czasami kupię coś z tego przedziału (np taki Tom's of Maine czy Burt's Bees mają sporo produktów, które inaczej bardzo trudno znaleźć, jak np. płyny do płukania jamy ustnej), ale tęsknić za firmami jak L'Oreal czy Maybelline mi się nie zdarzyło. Najbardziej to myślałam, że będę tęsknić za Max Factorem, kiedyś używałam 90% ich kosmetyków - ale gdzie tam, wszystkie kosmetyki były bajecznie proste do zastąpienia. Nawet odkryłam, że większość z tego, co używałam, to niezły badziew był ;) Ja również pozdrawiam!

    ReplyDelete

Zaglądasz? Podziel się opinią! :)

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie uważnie czytam i zazwyczaj odpowiadam pod postem gdzie zostały zostawione. Jednocześnie proszę o niezostawianie komentarzy promująacych własnego bloga - naprawdę istnieją lepsze miejsca na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...