Wreszcie udało mi się uzyskać z powrotem połączenie z internetem. To cut a long story short (czyli żeby was nie zanudzać niepotrzebnymi nikomu szczegółami) wprowadziliśmy się właśnie z mężem do nowego mieszkanka, w związku z czym była przy tym kupa zamieszania, przenoszenia w rękach, szukania, tachania, załamywania się itd. W związku z przeprowadzką nasunęła mi się również kupa myśli, nawet tych dotyczących kosmetyków ale o tym później, w kolejnej notce. Dziś nie chcę Was zanudzać paplaniną, tym bardziej żechciałam opublikować wreszcie od dawna odkładaną przeze mnie recenzję.
Na początek jedno zastrzeżenie co do recenzowanego przeze mnie produktu. Nie mam co do niego 100% pewności, iż nie jest testowany na zwierzętach. To znaczy nie zrozumcie mnie źle - według mojej najlepszej wiedzy, według wiedzy dwóch pań ekspedientek w sklepach eko oraz wedle położenia geograficznego (to znaczy na półce ;) ewidentnie między innymi nietestowanymi na zwierzętach kosmetykami), produkt ten powinien być całkowicie bezpieczny. Niestety, mimo moich najlepszych chęci nie udało mi się nakryć nigdzie strony producenta, zaś strona dystrubutora od razu przekierowuje na sklepy online, gdzie rzeczony produkt można KUPIĆ (ale żeby go przy tym opisać to po co, a jakże). Jedyną wzmiankę o firmie Alvera zawiera TA STRONA Mimo wszystko postanowiłam umieścić Alverę na moim blogu, ponieważ wedle mojej najlepszej wiedzy, poszukiwań, przeczuć, rozmów - powinna być bezpieczna. W razie gdyby ktoś z Was posiadał jednak informację, że coś z nią nie tak (no..niekoniecznie, że jej piatej klepki brakuje ;) ), to proszę o komentarz bądź inną formę kontaktu (ze mną, nie z dezodorantem rzecz jasna).
Chodzi o ten produkt:
Cena dezodorantu waha się od miejsca i od sprzedawcy, ale generalnie oscyluje gdzieś między 3-5$ (10-15 zł), co nie jest może jakąś wybitną okazją, ale jak na dezodorant "all natural" (czy jest on tak w 100% naturalny to ja osobiście pewna nie jestem, choćby dlatego, że zawiera parfum, który nie zawsze jest tolerowany przez wielbicielki kosmetyki naturalnej, skład jednak na pewno nie przeraża), kupiony w eko sklepie - nie można narzekać. Alvera nie ma swojej strony, jest jednak do dostania na przeróżnych stronach sklepów internetowych, dlatego też zdecydowałam się zamieścić tu jej recenzję.
Składniki: 75% Aloe Vera Gel, Herb Water (containing Arnica, Calendula, Gentian Root and Coriander), Alcloxa (contains allantoin), Glyceryl Stearate, Gum Arabic, Whole Oat Protein, Witchhazel, Grapefruit Seed Extract, Comfrey, Tea, Fragrance.
Rozszyfrowanie na ile dany skład jest faktycznie naturalny pozostawię jednak osobom bardziej znającym się na rzeczy niż ja ;)
Co mogę powiedzieć. Używam tego dezodorantu od kilku ładnych miesięcy (konkretnie od kwietnia), czasami naprawdę w sytuacjach ekstremalnych (przeżył ze mną biwakowanie po pustyniach i Parkach Narodowych w USA w temperaturach sięgających 39 stopni w cieniu, nie chcę nawet myśleć ile w słońcu), w związku z czym mogę powiedzieć, że przetestowałam go naprawdę... gruntownie (w przenośni i dosłownie, biorąc pod uwagę to nieszczęsne nocowanie pod namiotem). Oczywiście, nie jest to Wróżka Bezpotowa, że tak powiem i nawet on nie poradzi sobie z takimi temperaturami totalnie przez 12h, ale muszę powiedzieć, że jakiś okropnych zapachów unoszących się w samochodzie nie zaobserwowałam. Nie czułam się nieświeżo (jeśli oczywiście można w ogóle mówić o uczuciu świeżości w sytuacjach, gdzie nawet kaktus wydaje się nie być pierwszej świeżości :>) i nie mogę tak naprawdę narzekać. Tu jednak małe "ale": nie jest to antyperspirant, tylko dezodorant, nie polecałabym go więc osobom, którym zalezy na zatrzymaniu wydzielania potu. Druga sprawa to taka, że, zaaferowana działaniem Alvery, postanowiłam dobrodusznie kupić wersję bezzapachową mojemu małżowi, co by chłop znalazł sobie wreszcie jakiś działający, nietestowany na zwierzakach dezodorant i - niestety - ale dla niego nie był wystarczający. W związku z czym wnoszę, iż dezodorant ten może nie być najlepszą opcją dla osób, które mają wybitny problem z poceniem się.
No to teraz w skrócie, co w nim lubię:
a) jak na dezodorant naturalny przystępną cenę; działa tak samo dobrze jak prawie 10 razy droższy dezodorant Dr Nony (ale o tym w innej recenzji)
b) bardzo przyjemny delikatny zapach (taki odrobinę migdałowy, ale nie jakiś wybitnie sztuczny), bardzo mi podszedł
c) bardzo dobre jak dla mnie działanie, nawet w lecie radzi sobie świetnie
d) delikatny i niepodrażniający nawet po goleniu (pewnie dlatego, że zawiera alantoinę)
e) dostępna wersja bezzapachowa
f) u mnie dość łatwo dostępny, w zasadzie prawie każdy szanujący się eko sklep ma go w ofercie; ma go także w ofercie tak ukochany u nas na Wizażu sklep iherb.com
d) fakt, że nie jest to antyperspirant - do tych odnoszę się z dużą dozą niepewności
e) nie klei się, czego niemiło doświadczyłam z naturalnymi sztyftami
Osobiście uznaję go niniejszym za jedno z moich odkryć roku ;)
Monday, August 8, 2011
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
jeżeli znajdę go gdzieś w PL, lub w internecie, w polskim sklepie to kupię na pewno ;)
ReplyDeleteMam nadzieję, że podejdzie Ci jak mi, głupio bym się czuła, gdybyś wieszała na mnie później psy przez jedną notkę ;) Pozdrawiam!
ReplyDelete