Na poprzednim blogu wspomniałam o specyfiku do pielęgnacji skórek firmy Dionis. Owa maść do skórek była z limitowanej edycji o zapachu Blue Ridge Wildflower i bałam się, że tego zapachu już raczej nie dostanę (i chyba niesłusznie, gdyż odkryłam go ponownie na stronie Dionis). Tym razem, będąc na wycieczce w innym stanie, zaopatrzyłam się w kolejny zapach od tej ciekawej firmy - tym razem cukierkowy zapach Love
Skład: Sunflower Seed Oil, Sweet Almond Oil, Beeswax, Coconut Oil, Mango Seed Butter, Fragrance, Vitamin E Acetate, Goat Milk, Castor Seed Oil, Vitamin E.
Moja mała puszeczka zawiera 8.5g, kupiłam ją za ok. 3$. Skład raczej nie powinien nikogo przerazić, poza substancją zapachową nie zawiera nic podejrzanego. Nie każdemu natomiast podejdzie jego zapach, ponieważ jest taki cukierkowo - kiczowato - słodki. Ja ogólnie myślałam, że się nie polubimy, ale jest w nim jednak coś takiego, co bardzo mi przypadlo do gustu. Ponieważ mam bardzo przykrą manię skubania skórek wokół paznokci i bardzo często mam wokół nich ranki, od preparatu do skórek wymagam, żeby był naturalny (a przynajmniej czuję się z tym bezpieczniej). I żeby koił i poprawiał wygląd skórek. Z tym wszystkim Dionis radzi sobie bardzo dobrze i w zasadzie, poza słodkim zapachem, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Natomiast nie mogę powiedzieć, żeby był to zakup - mus: bez tego preparatu na pewno da się żyć, w zależności do tego jak traktujemy paznokcie. Tak więc jest to produkt przyjemny w użyciu, naturalny, dobrze go mieć w kosmetyczce, jednak na pewno mieć go nie trzeba.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
ale fajna puszeczka :) lubię takie produkty, niby zbędne, ale jednak cieszą ;) i też skubię skórki :(
ReplyDeleteMała rzecz, a cieszy ;) Są takie rzeczy, że człowiek wie, że niepotrzebne, gorzej, ma już 3 inne o podobnych właściwościach, a i tak kupi. No ale w sumie niektórzy tak sobie poprawiają humor (ja np.), więc myślę, że są gorsze sposoby poprawiania sobie samopoczucia niż kupowanie naturalnego preparatu do pielęgnacji paznokci ;) Pozdrawiam.
ReplyDeleteNaturalny skład, szkoda że nie można powąchać przed zakupem..
ReplyDeleteW sumie to może można ich poprosić o próbki? Nigdy sama nie próbowałam, ale zauważyłam, że sporo dziewczyn przed zakupem pisze do producentów i czasami takie próbki nawet dostaje. Z tym że nie wiem czy do tego nie potrzeba amerykańskiego adresu :|
ReplyDeleteDlaczego dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga? :) Zostanę tu na stałe, bo sama chcę wyeliminować kosmetyki testowane na zwierzętach z moich zasobów. Pozdrawiam!
ReplyDeleteGuniu, nie wiem dlaczego dotarłaś do mnie właśnie teraz, ale zawsze bardzo się cieszę gdy do grona czytelników dołącza ktoś o podobnych poglądach. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie! :)
ReplyDelete