.... i niezbyt udane ;) Chociaż ja osobiście nie narzekam, bo lubię cienie delikatne, których prawie nie widać.
Ale po kolei. Mówiłam Wam chyba w ostatniej notce, że łażąc po blogach daję się im inspirować. Hmm, w sumie to nie wiem czy to inspiracją należy nazwać czy po prostu brakiem własnego zdania, bo co rusz wpadam na nowy pomysł. Tak czy siak, ponieważ jestem stałą bywalczynią bloga Italiany (pozdrawiam Cię Italiano! :*), dałam się jej ostatnio nakręcić na własnoręcznie kręcone kosmetyki kolorowe. Tu jednak taki mały klops, ponieważ Italiana pokazywała nam jak kręcić własne błyszczyki (od tego się zaczęło) i na te oto właśnie błyszczyki nabrałam dzikiej, zwierzęcej ochoty. Niestety fundusze nie pozwoliły mi na zakup wszystkiego, czego potrzebowałam do skombinowania jakiegoś fajnego błyszczyka, w związku z tym postanowiłam wreszcie zrobić użytek z posiadanych przeze mnie pigmentów firmy TKB Trading, o których pisałam TUTAJ. Od razu pragnę zaznaczyć, że w kwestii kręcenia zielona jestem jak mój szczypiorek na wiosnę, więc zabierałam się do tego bardzo niezdarnie i bardzo nieprofesjonalnie. Moim drugim wrogiem była wrodzona niecierpliwość i chroniczna, chorobliwa wręcz niechęć do odmierzania (nie pytajcie mnie skąd się to wzięło, jest to problem głęboko zakorzeniony w moim dzieciństwie..... :>)
Tak czy siak postanowiłam, że:
a) spróbuję z tymi cieniami własną, linusiaczkową metodą (czyli tzw. brakiem metody lub metodą 'bez ładu i składu na wariackich papierach' :D)
b) podzielę się z Wami wynikami, żeby nie było, że każdy kto zaczyna od razu robi rzeczy właściwie, dobrze i jest zadowolony z efektów :D
Tak mniej więcej wyszło. Nietrudno chyba zauważyć w jakich kolorach i odcieniach gustuję, prawda? :D
Zależało mi na kolorach jasnych, ciepłych, matowych bądź satynowych, ale nie aż tak błyszczących jak same miki. Do zrobienia cieni użyłam specjalnej bazy matowej do kupienia na stronie TKB Trading. Baza składa się z dwutlenku tytanu, białej miki i stearynianu magnezu. Duża paka takiej miki kosztuje 3$, czyli ok. 10 zł. Ogólnie baza jest super, ale zozjaśnia ciemne cienie, więc nie każdemu podpasuje.
A tu jeszcze kilka swatchy:
Czy jestem zadowolona z mojej pierwszej, własnoręcznie zrobionej serii? I tak i nie. Tak bardzo bałam się, żeby nie zrobić za ciemnych, zbyt napigmentowanych cieni, że chyba dodałam za dużo bazy do za małej ilości pigmentu. W sumie jestem zadowolona, bo bardzo chciałam wreszcie stworzyć kolekcję cieni niemetalicznych i delikatnych, odpowiednich do makijażu dziennego i do pracy. Jednak konsystencja cieni pozostawia trochę do życzenia, cienie niechętnie się mieszają i są dość toporne w aplikacji. Jeśli użyję ich jednak jako cieni rozświetlających po łuk brwiowy albo na całą ruchomą powiekę, a do zagłębienbia powieki użyję jakiś normalnych cieni to efekt jest taki, jaki chciałam: delikatny, dzienny, nadający mi świeży, nieprzesadzony wygląd. Ogólnie jestem zadowolona, ale nie mogę powiedzieć, żebym pobiła jakością cienie Stili albo Urban Decay, jeszcze muszę poświczyć :D
A Wy? Kręcicie coś? Macie jakieś doświadczenia bądź zabawne historyjki do opowiedzenia?
Ale po kolei. Mówiłam Wam chyba w ostatniej notce, że łażąc po blogach daję się im inspirować. Hmm, w sumie to nie wiem czy to inspiracją należy nazwać czy po prostu brakiem własnego zdania, bo co rusz wpadam na nowy pomysł. Tak czy siak, ponieważ jestem stałą bywalczynią bloga Italiany (pozdrawiam Cię Italiano! :*), dałam się jej ostatnio nakręcić na własnoręcznie kręcone kosmetyki kolorowe. Tu jednak taki mały klops, ponieważ Italiana pokazywała nam jak kręcić własne błyszczyki (od tego się zaczęło) i na te oto właśnie błyszczyki nabrałam dzikiej, zwierzęcej ochoty. Niestety fundusze nie pozwoliły mi na zakup wszystkiego, czego potrzebowałam do skombinowania jakiegoś fajnego błyszczyka, w związku z tym postanowiłam wreszcie zrobić użytek z posiadanych przeze mnie pigmentów firmy TKB Trading, o których pisałam TUTAJ. Od razu pragnę zaznaczyć, że w kwestii kręcenia zielona jestem jak mój szczypiorek na wiosnę, więc zabierałam się do tego bardzo niezdarnie i bardzo nieprofesjonalnie. Moim drugim wrogiem była wrodzona niecierpliwość i chroniczna, chorobliwa wręcz niechęć do odmierzania (nie pytajcie mnie skąd się to wzięło, jest to problem głęboko zakorzeniony w moim dzieciństwie..... :>)
Tak czy siak postanowiłam, że:
a) spróbuję z tymi cieniami własną, linusiaczkową metodą (czyli tzw. brakiem metody lub metodą 'bez ładu i składu na wariackich papierach' :D)
b) podzielę się z Wami wynikami, żeby nie było, że każdy kto zaczyna od razu robi rzeczy właściwie, dobrze i jest zadowolony z efektów :D
Tak mniej więcej wyszło. Nietrudno chyba zauważyć w jakich kolorach i odcieniach gustuję, prawda? :D
Zależało mi na kolorach jasnych, ciepłych, matowych bądź satynowych, ale nie aż tak błyszczących jak same miki. Do zrobienia cieni użyłam specjalnej bazy matowej do kupienia na stronie TKB Trading. Baza składa się z dwutlenku tytanu, białej miki i stearynianu magnezu. Duża paka takiej miki kosztuje 3$, czyli ok. 10 zł. Ogólnie baza jest super, ale zozjaśnia ciemne cienie, więc nie każdemu podpasuje.
A tu jeszcze kilka swatchy:
Cienie na bazie Kobo. |
Czy jestem zadowolona z mojej pierwszej, własnoręcznie zrobionej serii? I tak i nie. Tak bardzo bałam się, żeby nie zrobić za ciemnych, zbyt napigmentowanych cieni, że chyba dodałam za dużo bazy do za małej ilości pigmentu. W sumie jestem zadowolona, bo bardzo chciałam wreszcie stworzyć kolekcję cieni niemetalicznych i delikatnych, odpowiednich do makijażu dziennego i do pracy. Jednak konsystencja cieni pozostawia trochę do życzenia, cienie niechętnie się mieszają i są dość toporne w aplikacji. Jeśli użyję ich jednak jako cieni rozświetlających po łuk brwiowy albo na całą ruchomą powiekę, a do zagłębienbia powieki użyję jakiś normalnych cieni to efekt jest taki, jaki chciałam: delikatny, dzienny, nadający mi świeży, nieprzesadzony wygląd. Ogólnie jestem zadowolona, ale nie mogę powiedzieć, żebym pobiła jakością cienie Stili albo Urban Decay, jeszcze muszę poświczyć :D
A Wy? Kręcicie coś? Macie jakieś doświadczenia bądź zabawne historyjki do opowiedzenia?
bardzo ładne:)! z 4-5 bym chętnie przygarnęła;)!
ReplyDeleteCha cha, to może również oznaczać, że 7 czy 8 byś zdecydowanie NIE przygarnęła :D :D
DeleteUwielbiam złote, sypkie cienie, pięknie Ci wyszły! :)
ReplyDeleteczemu niezbyt udane? świetne kolory, a na swatchach wyglądają przepieknie!
ReplyDeleteŁadne kolory! Też planuję sobie skręcić cień - w kolorze złamanego różu (takiego bardzo złamanego ;-P), żeby nie było w nim karminu, którego do różowych cieni chętnie sypie większość firm - także "niezależnych". ;/
ReplyDeletePiękne kolorki! :) Również pozdrawiam!
ReplyDeleteJakie mniej więcej miałaś proporcje bazy i cieni?
Dodanie kropli dimetikonu mogłoby pomóc w nadaniu odpowiedniej konsystencji, jeśli jakimś cudem masz :)
Jeszcze nie robiłam sama kosmetyków, ale chciałabym kiedyś spróbować.
ReplyDeleteŚwietne kolorki, swatche robią wrażenie!:)
ReplyDeletePozdrawiam,
Kate
pierwszy od lewej b.ładny kolor!
ReplyDelete