Zdjęcie pochodzi ze strony www.gossiprocks.com |
Uwaga, dzisiaj będzie odrobinę moralizatorsko. Notka zainspirowana moimi pierwszymi krokami skierowanymi ku poszukiwaniu nowej pracy (zmiana kariery, o ile to można karierą określić ;) ) i własnymi doświadczeniami z pracy na uczelni.
Wszędzie widzę królujące kolorowe, wręcz papugowe makijaże. Makijaże kolorowe, makijaże mocne, reklamy namawiające do smoky, błyszczące oczy i krzyczące usta. Bo każdy ma prawo do wyrażenia siebie. A potem wchodzę na internet i się dziwię. Naprawdę dziwię. Kochani, nie zrozumcie mnie źle, nie chcę nikogo oceniać ani prowadzić wojny partyzanckiej z mocnym makijażem, ale jednak chcę Was nieco ostrzec przed bezmyślnym kopiowaniem trendów na podstawie niedawnej historii z pracy. Ponadto makijaże prezentowane w necie często pochodzą z profesjonalnych sesji, specjalnego oświetlenia, odpowiedniego sprzętu fotograficznego. To, że makeup dobrze wygląda na zdjęciu nie oznacza, że będzie dobrze wyglądał w naturalnym świetle.
Zdjęcie z www.sodahead.com |
Miałam w pracy dziewczynę. Dziewczyna ładna, smukła, o wyrazistej urodzie (zgadywałam, że może gdzieś z Ameryki Płd., ale ponoć się myliłam), doktorantka. Spotykałam ją na korytarzu, ale nigdy nie zagadałam, bo mnie najnormalniej w świecie odstraszała. Mocno czerwone usta, dużo różu, zbyt mocno podkreślone oko - wyglądała sztywno i zniechęcająco, nie wspominając o tym, że mało profesjonalnie. Na imprezę to może jeszcze, choć makijaż zdecydowanie nie dodawał jej urody, ale do pracy? Dziewczyna okazała się przesympatyczną osobą i w sumie żałuję, że tak późno się poznałyśmy. Poznałyśmy się zresztą przez przypadek, no ale szczerze mówiąc nigdy nie miałam ochoty pierwsza przyjaźnie zagadać z powodu tak głupiego szczegółu jak przerysowany makijaż. Dodam, że jestem osobą niesamowicie otwartą i szybko przedstawiłam się całemu fakultetowi. Ale ona po prostu odstraszała, naprawdę. Sprawiała wrażenie niesympatycznej i sztucznej.
Po jakimś czasie przez przypadek się poznałyśmy i N. okazała się otwarta i pomocna. Gdy się do niej przyzwyczaiłam, przestałam zwracać w ogóle uwagę na jej pobrzydzający makijaż. Jednak któregoś dnia spotkałam ją w sklepie. Mój małżonek zapytał mnie później kto to był. Powiedziałam, że koleżanka z uczelni. Pokiwał głową i powiedział: szczerze mówiąc zanim się odezwała to miałem wrażenie, że musi być niesamowicie wredną osobą. Biedna kobieta, żeby tak niechcący odstraszać wyglądem...
I teraz siedzę i zaczynam myśleć o potencjalnych rozmowach o pracę. Pierwszą radą, jaką dostałam od męża: wyglądaj profesjonalnie i rzeczowo. Przecież nie chcesz wywrzeć na potencjalnym pracodawcy takiego wrażenia jak Twoja koleżanka z uczelni.
Przykre, prawda? Dziewczyny, pamiętajcie: nie ma nic złego w makijażu, tatuażach, wyrażaniu siebie w odważnym ubiorze, głośnym zachowaniu czy głośnym przeklinaniu. Nie ma nic złego w odważnych zdjęciach na facebooku czy naszejklasie, jednak jeśli takie drobiazgi mogą niepostrzeżenie utrudnić nam życie, warto się zastanowić jaką wiadomość wysyłamy swoją prezencją w świat.
Jak się refleksyjnie zrobiło. Ja na co dzień maluję się rzadko- jak już to raczej w miarę naturalnie- matowe cieliste cienie, tusz bez efektu sztucznych rzęs, trochę różu i korektora, jakaś szminka... Makeup-no-makeup to jest to :). Przynajmniej dla mnie. Ale są dziewczyny, którym mocne oko po prostu pasuje i bez wyrazistego makijażu wyglądają nieciekawie. Grunt żeby tak dobierać makijaż, żeby ozdabiał, a nie szpecił
ReplyDeleteCałkowicie się zgadzam Zoilo, grunt to wiedzieć co komu pasuje i jak zrobić to w odpowiedni sposób, ale to jest wszystko, co miałam na myśli. Nie mam nic do mocnego makijażu samego w sobie, ale niektóre osoby powinny po prostu z nim uważać.
ReplyDeleteJa do pracy (na uczelni nota bene) maluję się baaardzo dyskretnie. Tylko na blogu taki ze mnie chojrak...:)
ReplyDeleteCha cha, dobre z tym blogiem :D W sumie racja. To ekstrawagancki makijaż to tylko takie hobby domowe? :)
ReplyDeleteMasz duuużo racji... często jest tak, że coś nam się tak podoba, że nie zauwazamy, że w ogóle nam nie pasuje! Ja na szczęście (A czasem na nieszczęście), mam dość krytycznie patrzącego TŻta, który potrafi obiektywnie ocenić że np. nie jest mi dobrze w czerwonej szmince. Zazwyczaj po krótkim czasie, a najlepiej, obejrzeniu jakichś zdjęć, zaczynam się z nim zgadzać ;)
ReplyDeleteKotwilku, doskonale Cię rozumiem, mój Tż-et też jest dość obiektywny w ocenie co mi pasuje a co nie, więc chętnie go 'wykorzstuję' w celach sprawdzenia jak taki makijaż albo ubiór się prezentuje w oczach dorosłego sensownego faceta. I czasami nie jestem super szczęśliwa po jego odpowiedzi, ale cóż, przynajmniej działa jak hamulec dla mnie :D
DeleteJa też jestem za tym, żeby krytycznie przyglądać się swojemu wyglądowi i trochę słuchać rad innych. Ja maluję się czasem delikatnie, czasem mocno - ale zawsze staram się dobrze wyglądać. Mi się wydaje, że najważniejsze to dobrze czuć się ze swoim wyglądem, wtedy nawet ostry wizerunek nie daje sygnałów ostrzegawczych, a my postrzegamy daną osobę pozytywnie.
ReplyDeleteGreatdee, może faktycznie to jest tak, że najważniejsze, żeby się czuć dobrze ze sobą, ale ja jednak zawsze zapobiegawczo wolę spytać też otoczenie ;) Z doświadczenia wiem, że ludzie potrafią być bardzo bardzo nieobiektywni co do siebie, są albo dla siebie zbyt surowi albo kompletnie nieobiektywni w drugą stronę.
Deletezgadzam się z Tobą :) makijaż powinien podkreślać urodę :))
ReplyDeleteLinusiaczek powodzenia w poszukiwaniu pracy :magia:
zostałaś zaproszona do zabawy :D
http://szminka-po-lustrze.blogspot.com/2012/01/kobieta-kobiecie.html
Dzięki wielkie Reniukiciu i za życzenia powodzenia i za otagowanie! Co prawda jest to jeden z najtrudniejszych tagów, jakie widziałam, ale zdecydowanie spróbuję coś wymóżdżyć :)A co do makijażu to chyba mamy podobne poglądy na niego :)
DeleteJa w tym wypadku nie jestem obiektywna (bo przecież wizażystce nie wypada mówić,że niektórym jest lepiej bez makijażu ;)), ale nawet gdy nie zajmowałam się tym wiedziałam, że dobrze dobrany makijaż do podstawa. Sama bez makijażu nie pokazuję się ludziom na oczy. Zresztą jak mi się zdarzy to ciągle słyszę komentarze "chora jesteś? Tak źle wyglądasz" ;)
ReplyDeleteO tak, właśnie tak - to nieśmiertelne chora jesteś? Zmęczona? Może coś się stało? Nie spałaś w nocy? :D
DeleteWiesz, mnie się wydaje, że mało kto lepiej wygląda zupełnie bez makijażu, niektórzy po prostu powinni się malować tak, żeby wyglądać jakby go nie było. Zakryć worki pod oczami, rozjaśnić buźkę, dodać sobie niewinny rumieniec... ;)
Na makijaż trzeba mieć czas, a ja go nie mam. Ostatnio zastanawiam się czy znalezienie 10 minut nie sprawiło by, że moje wory pod oczami były by niewidoczne... no ale. W sumie sama natura ;)
ReplyDeleteGdzeiś mi się obiło o uszy, że kompresy z ogórka (świeżego) wpływają na opuchliznę, a ze świetlika (zioła) poprawiają ogólny wagląad sdery wokół oczu. Może warto sobie czasami przed snem zaserwować? :)
DeleteBardzo dobry wpis. Ja u siebie spotykam często dziewczyny, które katują swoją skórę mocno matującymi pudrami i bronzerami, przez co ich skóra wygląda na suchą i zniszczoną. Ale najczęściej widzę mocne smoky, a poza tym nic - ani podkładu, ani korektora pod oczy, ani brwi poprawionych, a smoky tak niestarannie wykonane i takimi kolorami, że wygląda jakby dziewczyny były chore, albo się rozmazały.
ReplyDeleteJa w ogóle mam wrażenie, że smoky to jest jednak wyższa szkoła jazdy i jeśli ktoś się na makijażu za bardzo nie zna to powinien z nim uważać - najłatwiej coś skopać przy mocnym makijażu. Nie uważam też za dobrej wszechobecnie panującej modzie na bronzer - zazwyczaj widzę je bardzo źle nałożone, 5 tonów za ciemne i w ogóle z odwrotnym efektem do zamierzonego. Problem chyba polega też na tym, że obecnie jest łatwiej znaleźć rady dotyczące makijażu na internecie niż kiedykolwiek przedtem. Jednak rady to tylko połowa sukcesu, trzeba też sporo poćwiczyć, żeby je wcielić w życie - a o tym dziewczyny już zapominają.
Delete