Monday, November 7, 2011

Nowa pielęgnacja i nowa anegdotka

Anegdotka dotycząca życia w Stanach

- Cholera jasna, nie mam tu auta, nawet nie mogę pójść sama beż męża zakupów zrobić.
- No wiem córuś, ale możesz przecież wziąć autobus.
- Autobus? Mamo, Autobusy to tu jeżdżą tylko po kampusie (miasteczku studenckim).
- Hmm, no a rower?
- Rower...? Ja wiem, że w Polsce to jest trudne do uwierzenia, ale żeby dojechać do sklepu to my musimy wskoczyć na autostradę i nią jechać z dość typową dla autostrady prędkością przez 20 min!

Mnie się wydaje, że mało kto jest sobie w stanie wyobrazić jak wielkim krajem są Stany i jak inaczej funkcjonują niż Europa ;)

Za oknem zmiany, musiałam dziś wcisnąć tyłek w dżinsy (no bo ponoć "jesień" się zaczęła, tylko 22 stopnie są). W mojej pielęgnacji też zachodzą zmiany.


Po pierwsze, udalo mi się wreszcie wykończyć mój krem do rąk ShiKai. Krem ów zasługuje zdecydowanie na więcej uwagi i osobną notkę, ponieważ jak do tej pory jest to mój najukochańszy krem pod słońcem. Kocham, uwielbiam i kupuję 3 opakowanie. Jest cudny, ma wspaniałą konsystencję, pachnie niewiarygodnie i jest dla mnie jak narkotyk na chandrę. Można używać jako kremu do rąk i jako balsamu do ciała. Na pewno poświęcę mu dodatkową notkę. ShiKai zostanie na razie zastąpione tym oto kremikiem:



którego upolowałam we wrocławskiej mydlarni. Zachwycił mnie konsystencją (miałam okazję wypróbować w sklepie) i postanowiłam zobaczyć czy pokona mojego dotychczasowego ulubieńca. Pani zapewniła mnie, że także nie jest testowany na zwierzętach.

W ogóle to chyba nie miałam okazji wspomnieć, że intensywnie wszystko zużywam, co mam w domu (a zapasów mam, oj mam!), ponieważ za miesiąc się przeprowadzam. Przeprowadzam się na 2gi koniec Stanów, co mnie więcej znaczy, że trzeba będzie wszystko przewieźć stąd - tam. A stąd - tam jedzie się... 5 dni. Tym samym nie pozostaje nic innego jak przeprowadzić przeprowadzkę raz, a porządnie i jak najmniejszym kosztem - czyli najlepiej tę drogę przebyć raz i to z jak najmniejszą ilością rzeczy :>

Oprócz tego powoli dobijam do końca dezodorantu z Alvery. Nie wiem czemu, ale przy końcu zaczął funkcjonować znacznie gorzej niż kiedy używałam go wcześniej. Może stracił ważność? (trudne do oceny ponieważ w USA nie ma wymogu umieszczania na kosmetykach daty ważności, taki wymóg dotyczy tylko produktów spożywczych. Spora część firm kosmetyczntch takiej daty więc nie umieszcza.) Tak czy siak dokonałam zakupu dezodorantu Aubrey Organics. Oj boli kieszeń, boli! Aubrey Organics był prawie 2 razy droższy od Alvery, miejmy nadzieję, że będzie działał jak cud natury (no naturalny w końcu jest, nie? :>) Zależało mi jednak na dezodorancie naturalnym, nietestowanym na zwierzętach, najlepiej bez składników odzwierzęcych i nie będącym antyperspirantem (nie mam do nich kompletnie zaufania, to musi być bardzo nienaturalne, żeby powstrzymywać ludzkie ciało od pocenia się!), dlatego chciałam, żeby ładniej pachniał.



A tu możecie zobaczyć skład (wygląda pięknie, co?) i znaczek The Leaping Bunny, który świadczy nie tylko o tym, że dezodorant sam w sobie nie był testowany na zwierzakach (czyli gotowy produkt), ale też że jego poszczególne składniki oraz różne formuły nie były.

9 comments:

  1. Ten krem z grejpfrutem mnie zaciekawił. Kupiłaś ten krem w mydlarni na Wita Stwosza? Jak cenowo?

    ReplyDelete
  2. Niestety, ale licho nie pamiętam ceny, ale raczej nie była do cena lidlowska ;) Tak, kupiłam go na Wita Stwosza; mydlarnia się rozrasta, mają świetne produktym niektóre takie, o których nikt nie słyszał (typu jakieś włoskie czy sprowadzane z Syberii). Krem miał super konsystencję - no i ten zapach! :)

    ReplyDelete
  3. a'propos kremów, to muszę w końcu zrobić recenzje genialnego kremu do rąk z firmy Kamill.

    swoją drogą, kilka dni mnie nie było, a tu takie zaległości mam u Ciebie :)

    wiem, że Ty ze Stanów, a ja z Polski, ale zadam głupie pytanie ;) Orientujesz się, gdzie stacjonarnie mogą sprzedawać kosmetyki Himalaya Herbals? ;)

    ReplyDelete
  4. Hehe, a wiem gdzie mogą, np. w mydlarniach mogą! ;) We Wrocku są do kupienia w mydlarniach. Pewnie sklepiki zielarskie też będą miały :)

    ReplyDelete
  5. Zazdroszczę ci dostępu do takich kosmetyków, nigdy takiego czegoś w PL nie widziałam. Cudeńka po prostu :)

    ReplyDelete
  6. Kochana, ale krem do rąk to w Polsce był kupiony, więc niektóre fajne kosmetyki można spokojnie dostać :)

    ReplyDelete
  7. Oh,you're SO right!I bought 100%pure cosmetics and they have no expiration date..I'm wondering why they didnt put it there..But badger balm has it^^
    Btw,what is Alvery?is it a polish brand?I know alverde from german..
    Aubrey organic is a nice brand.I'm ordering their mask now;)

    ReplyDelete
  8. Już jestem, cieszysz się? :) Praca próbowała mnie rzucić smokom na pożarcie, ale się nie dałam ;)

    ReplyDelete

Zaglądasz? Podziel się opinią! :)

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie uważnie czytam i zazwyczaj odpowiadam pod postem gdzie zostały zostawione. Jednocześnie proszę o niezostawianie komentarzy promująacych własnego bloga - naprawdę istnieją lepsze miejsca na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...