Część z Was prawdopodobnie nie pamięta, ale jakiś czas temu narzekałam na to, że na mojej twarzy zrobiło się istne pobojowisko. Generalnie nie mam problemów z moją cerą, od czasu do czasu wyskoczy mi jakaś niespodzianka, czasami coś się stanie, ale generalnie nie mogę narzekać. Jednak jakiś czas temu moja twarz wyglądała wprost fatalnie, nie mogłam uwierzyć: zanieczyszczona, z dużymi wypryskami, rozszerzonymi porami, przesuszonymi policzkami i bardzo świecącym się czołem. Cera brzydkiego koloru, ziemista. Fatalne cienie pod oczami. Jak sobie z tym poradziłam?
Od razu zaznaczam, że każdy człowiek jest inny, ale moje rady są dość ogólne i mogą przydać się niektórym z Was.
1. Pielęgnacja 'od wewnątrz'.
* kiedy zmieniam dietę na gorszą i średnio dbam o to co mam na talerzu, moja twarz mści się na mnie ziemistym kolorem i gorszym stanem. Po pierwsze więc - zmiana diety na bardziej zbilansowaną. Co mi pomogło? Przestałam słuchać durnych porad w stylu nie jedz tyle tłuszczu i wreszcie zaopatrzyłam się w sensowną książkę na temat zbilansowanej diety. Regularnie jadłam posiłki bogate w naturalne zdrowe tłuszcze roślinne (do każdego posiłku trochę orzechów, pestek, oliwy z oliwek bądź awokado). Efekt? Schudłam, a stan cery bardzo się poprawił.
* planowałam jak wszyscy zamienić herbatę czarną na zieloną/czerwoną/mate cokolwiek co dałoby mi poczucie, że oczyszczam organizm od wewnątrz. To się jednak nie powiodło, nie byłam w stanie kompletnie zrezygnować z czarnej herbaty. Zamiast tego piję różne rodzaje herbat, ale wysokiej jakości. Może to przypadek, ale od kiedy zwaracam uwagę na to, żeby kupować herbaty ze Sprawiedliwego Handlu (info o SH można znaleźć po lewej stronie bloga, link do strony), mam wrażenie, że stan mojej cery też się niejako poprawił. Tu jednak nie mam dowodów, to tylko moje osobiste odczucia. Piję więc różne herbaty (gł. Dilmah, Twinnings, Stash i inne, a także herbaty sypkie ze świata herbat itd - zielone, czarne, białe itp), natomiast nie pijam kawy.
* ze słodyczy jadam głównie czekolady gorzkie, z dużą zawartościa kakao
* od kiedy jestem mężatką (mój mąż u nas gotuje i stawia na zdrową kuchnię), spożywam zdecydowanie mniej soli na konto innych zdrowych przypraw (ale nie sztucznych mieszanek typu maggi czy przyprawa do kurczaka). Posiłki doprawiamy tymiankiem, majerankiem, lubczykiem, gorczycą, kurkumą itd. itp. - ale spożycie soli zdecydowanie ograniczyliśmy, chociaż dla mnie to był ciężki i długotrwały proces
2. Pielegnacja 'od zewnątrz'
# po pierwsze, w zasadzie nie używam podkładu na co dzień. Jeśli już go używam to jest to tylko i wyłącznie podkład mineralny (ale prawdziwy mineralny, a nie drogeryjny pseudomineralny) typu Everyday Minerals. W życiu nie nałożyłabym na moją twarz jakiegoś podkładu drogeryjnego z promocji
# cerę mam mieszaną, ale matujących produktów używam od wielkiego dzwonu (czytaj: na wielkie wyjścia), bo tylko pogarszały stan mojego czoła
# nie mam stałego programu pielęgnacji. Nie używam kremów na co dzień, bo tak trzeba. Kiedyś rozmawiałam o tym z moim dermatologiem i on był zdania, że cera pokaże nam kiedy czegos potrzebuje. W związku z tym nie katuje mojej cery codziennym używaniem kremu czy żelu do czyszczenia, jeśli nie czuję, że istnieje taka potrzeba
# jeśli nakładam makijaż, demakijaż jest dla mnie bardzo ważny. Do demakijażu używam produktów naturalnych, od pewnego czasu pomarańczowego olejku myjącego z Biochemii Urody. Używam jednak czasami innych produktów - produkty do oczyszczania cery są dla mnie bardzo ważne i zazwyczaj staram się siegać po wyskiej jakości produkty (na to nie szczędzę pieniędzy)
# od pewnego czasu twarz myję naturalnym mydłem (ostatnio robiłam o nim notkę). Pomaga mi to ograniczyć nadmierne przesuszenie twarzy szczucznymi detergentami
# nie używam kosmetyków do cery tłustej, tylko delikatnych kosmetyków nawilżających, które pomagają mi kontrolować ilość wydzielanego sebum. To, co bardzo pomogło mi na cerę to krem na noc Organix (używany jednak niecodziennie, tylko jak czuję, że cera potrzebuje) oraz krem an co dzień Nature's Gate (recenzja na dniach)
# jeśli czuję, że moja cera potrzebuje odświeżenia bądź ukojenia, używam na co dzień hydrolatów jako mgiełek do twarzy, a nie toniku. Po prostu spryskuję nimi twarz
To tyle ode mnie :) Moja cera nigdy nie była w lepszym stanie i zdaje się, że moje sposoby jej służą, a nuż którejś z Was tez pomogą? :)
Sunday, October 9, 2011
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
mi się wydaje, że używanie nagminie kosmetyków matujacych/do cery tłustej to największy problem większości dziewczyn, są zdecydowanie nadużywane, bo są często kiepskiej jakości i przesuszają cerę, a obsesja na punkcie matowej cery jest wręcz niepokojąca. Twoje porady są bardzo uniwersalne :)
ReplyDeleteJa podczas jednej diety przypadkiem oduczyłam się praktycznie używać soli, naprawdę dodaję ją rzadko i w mikro ilościach, po prostu przestała mi smakować :) minus tego, że nie mogę zjeść większości potraw przygotowywanych przez "normalnych" ludzi ;p
Tak, ja też to zauważyłam - dziewczyny codziennie przesuszają sobie cerę, tylko pogarszając jej stan :| Ja doszłam do takiej paranoi, że już wstawałam ze świecącycm się czołem, a z nosa płatami schodziła na skóra. Co do soli to się całkowicie z Tobą zgadzam - u nas w domu uzywa się jej do wydobywania i podkreślania naturalnego smaku potraw, a nie żeby potrway były słone - to to może naprawdę zdziałać cuda. Plus dodatkowo przestały mi puchnąć kostki u nóg czy palce u rąk - czasami wyglądałam strasznie, a teraz mi się wydaje, że to sól po prostu gromadziła wodę w tych okolicach.
ReplyDeleteSwego czasu używałam kremów matujących bo nie mogłam znieść grymasów mojej tłustej cery. O tym, że popełniłam błąd dowiedziałam się później kiedy zmieniłam dermatologa. Pierwszy uważał, że to wręcz wyśmienity pomysł... Teraz przerzuciłam się na delikatnie nawilżający krem na dzień i jest o niebo lepiej :)
ReplyDeleteWiesz, to się wydaje najbardziej naturalnym wyjściem. Cera się przetłuszcza, należy ją wysuszyć. Dlatego czasami warto posiedzieć trochę na blogach internetowych lub na wizażu ;))
ReplyDeleteDla przeciętnego człowieka tak ale nie mogę sobie wybaczyć, że chodziłam to tak niekompetentnego dermatologa...
ReplyDeleteTo prawda chociaż wiesz, każdy z nich ma też swoje prywatne teorie, nawet jak są oczytani. Co oczywiście nie niweluje faktu, że zawsze lepiej jest od czasu do czasu odwiedzić innego lekarza. Tak choćby dla sprawdzenia. Cieszę się, że coś Ci pomogło.
ReplyDeleteBardzo mądry post :) Ja niestety jako wizażystka i kosmetolog mam obsesję (tak, wiem, że obsesje z reguły są niezdrowe) na punkcie kremów, podkładów i wielu innych kosmetyków. Jednak ja widzę u siebie poprawę po ich zastosowaniu. Też mam cerę mieszaną. Mam dobry, dopasowany podkład, używam kremów nawilżających, a na wypryski mam puder minelralny E.L.F. Blemish Kit, który czyni cuda z moją cerą :)
ReplyDeleteMusiałam też zmienić dietę, a szczególnie zrezygnować z napoi energetyzujących (nadużywałam ich ze względu na tryb życia jaki prowadziłam w zeszłym roku),ale dziękuję firmie Herbapol za serię GreenUp na bazie soków i guarany ;)
Niestety nie można mieć zdrowej cery nie dbając o nią od wewnątrz i od zewnątrz :)
No, moja notka to jest tak trochę w stylu: jak nie niszczę swojej cery, bo dbania to w niej dużo nie ma ;) Ja, muszę powiedzieć, przeszłam przez kilka faz w moim życiu. Pierwsza faza polegała na nieużywaniu w zasadzie żadnych kosmetyków pielęgnacyjnych i dość długo nie miałam na co narzekać. Szło to jednak w porze z nieużywaniem za bardzo makijażu. Potem miałam jednak roczną fazę wiecznego nakładania makijażu, a potem jeszcze dramatycznej zmiany klimatu i tym oto sposobem zaczęły się schody. Niedoświadczona wpadłam do drogerii, kupiłam COŚ, potem znów COŚ, potem inne 'cudo' gwarantujące poprawę stanu skóry, wieczną młodość i w ogóle likwidację problemów wszelkiej maści ;), nakładałam na gębulę, ale jakoś nic nie pomagało. Dopiero jak zaczęłam interesować się kosmetykami nietestowanymi na zwierzętach i trafiłam na wątek na wizażu, potem na ich inne wątki na biochemii, na kosmetyki naturalne itd. to zaczęłam się przyglądać sobie i reakcjom swojego organizmu. I tak metodą prob i błędów dotarłam do tego, co mi chwilowo najbardziej pomaga :)
ReplyDelete